czwartek, 6 lutego 2020

***


Tylko patrzyła.
W tych oczach, po raz pierwszy w życiu, widziała siebie taką, jakiej nigdy wcześniej siebie nie znała. Pewną siebie i swojego miejsca. Pełną ufności, ale też spokoju i takiej chęci do życia, jakiej chyba nigdy nie odczuwała. Nie wiedziała, kiedy i jak to się zmieniło. Ona, wiecznie użalająca się nad sobą, ciągle mająca do siebie o wszystko pretensje – nauczyła się walczyć o siebie, odważnie chwytać każdy dzień, nie odpuszczać i konsekwentnie dążyć do wyznaczonego sobie celu.
On jeden umiał tak się do niej zbliżyć, że nie czuła lęku. Nie bała się go, choć strach był jej drugim imieniem – zawsze, kiedy obok niej pojawiał się ktoś, komu mogłaby pozwolić zajrzeć w głąb swojego serca. Nikomu na to nie pozwalała, za dużo tam było sekretów, nierozwiązanych spraw, nienazwanych istnień, niedokończonych zamiarów. Jej serce było jak pożar, który trawił wszystko, czego dotknął – i który zostawiał wszystko nadpalone i wątłe, choć nigdy niczego doszczętnie nie unicestwiał. Zostawiał ból – ale nie pozwalał go uśmierzyć, i lęk – do którego, jak do ogniska, dokładał po małej gałązce obaw i wątpliwości, aby trwał zawsze, nie zapominany nawet przez chwilę.


On podszedł bliżej. Łagodnie i odważnie, delikatnie i jednocześnie bez najmniejszych okruchów niepewności; niczym wyśmienity chirurg dotykał po kolei wszystkich obszarów, które napotykał; nie mamił i nie oszukiwał, konsekwentnie odkrywał wszystko, co do tej pory bardzo skrupulatnie chowała i ukrywała. Nie bała się. Nie wiedziała dlaczego. Nie bała się i w pewien sposób nawet chciała, aby to wszystko przestało być niewidzialne. Była zmęczona tą tajemnicą.
On pojawił się znikąd i nagle. Zupełnie jakby w ciemnym pokoju ktoś zapalił światło i nagle okazało się, że on tam był cały czas, tylko ona go nie widziała. Nie narzucał się i dał jej czas, aby się oswoiła z jego obecnością. Podchodził powoli i ostrożnie, pozwalając, aby nauczyła się go rozpoznawać i zauważać bez obaw. Chciał, aby cieszyła się z jego obecności – i aby tęskniła za nim, kiedy on będzie milczał.
Był jej mentorem i przewodnikiem. Była pewna jego wiedzy, jego doświadczenia, jego cierpliwości i umiejętności.
Była pewna.


Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...