Zaczyna się
od małej rzeczy. To może być coś bez znaczenia, jakiś gest, słowo, spojrzenie.
Albo kiepska pogoda. Albo autobus, który się spóźnia akurat teraz, kiedy tak
bardzo trzeba być punktualnie, bo w końcu może by się udało coś, z czymś, z
kimś, jakoś. Ale nie, jakby się sprzysięgło wszystko przeciw i jakby się było
samemu po tej stronie barykady.
Odpuścić.
Dać sobie spokój. Nie wychodzić z domu. Byle jak jeść, byle co oglądać. Lampka
wina wieczorem do serialu. Kieliszek
wódki rano na lepszy nastrój.
Wystarczy
iskra.
Znamy
takich? Co to cały dzień przechodzą w dresach i kapciach po domu, nie wychodząc
z mieszkania nawet po zakupy? Nie, bo nie mogą. Nie chce im się. Po prostu.
Pewnie, że znamy.
Długo
pozornie nie dzieje się nic. Każdy dzień taki sam. Jest cicho, spokojnie,
pogodnie, błogo. I pewnego dnia – to się kończy. Jest bunt, jest gniew, tupanie
nogą, głośne wyrzuty, że czemu, za co, dlaczego ja…
Winę zawsze
ponosi ktoś inny. A w zasadzie – Ktoś. Skoro taki wszechmogący i wie o
wszystkim, to czemu nic z tym nie zrobił? Czemu pozwolił, żeby tak się stało? I
– czemu nie reaguje?
„Udowodnij,
że ci na mnie zależy”.
Serce
człowieka jest nieodgadnione. Buntuje się, obraża i zacina w sobie; nie słucha
żadnych argumentów, bo woli trwać w tym, co sobie samo zbudowało i ani mu się
śni pokazać, że może się myliło.
A jak było
ze św. Pawłem? Jako Szaweł dyszał zemstą i rządzą zabijania, jako Paweł –
napisał najpiękniejszy hymn o największej z cnót. Czyli – można.
Naprawdę –
wystarczy iskra. Minimum. Jakieś mało coś, co się zajmie od tej iskry i
zapłonie, i ogrzeje, i rozpali…
Tylko –
czemu nam się tak nie chce uczyć…
(tekst ukazał się także na łamach portalu W Rodzinie.pl (http://wrodzinie.pl/wystarczy-iskra/