niedziela, 11 listopada 2018

Wędrowny Anioł (X)

Mój Wędrowny już nie jest sam.
Pojawiła się jakiś czas temu. Ubrana w lnianą sukienkę, z filuternie zmrużonymi oczami, z dziewczęco związanymi włosami ze sznurka i z koralikami na sukience, wyglądała prawie zwyczajnie, ale - nie tak, jak u Wędrownego - jej skrzydła były wysoko uniesione i doskonale widoczne. Mimo to - wyglądała na zagubioną i niepewną.
Wędrowny nic nie mówił, ale wiedziałam, że doskonale się rozumieją. W ciszy, jaka panowała w pokoju, dało się wyczuć harmonię i taką pełnię współistnienia, jaka jest możliwa tylko wśród aniołów.



Długo spoglądali na siebie, a na ich twarzach błąkał się uśmiech. Byli przyjaciółmi, zanim się spotkali. Nieśli swoje posłanie do ludzi, których spotykali w swojej drodze, która jest ich odwiecznym powołaniem.
Nie było w nich obojętności ani rezerwy. Rozumieli się doskonale bez żadnych słów, a ich skrzydła, tak różne, niosły obietnicę tego samego - że Wędrowne Anioły będą wszędzie tam, gdzie ktoś ich będzie potrzebował. 


Morze, które pamięta...


Na premierę tej książki czekałam długo. To nie było oczekiwanie cierpliwe, bo znając wcześniejsze powieści Moniki A. Oleksy, wiedziałam, że to będzie doskonała literatura. Doskonała nie dlatego, że tworzona długo - ale dlatego, że pisana sercem, emocjami i - wiecznym piórem. Nie z doskoku, ale - długofalowo, na przestrzeni nieraz wielu miesięcy. I nie - pod publikę, ale - z potrzeby serca.
"Tylko morze zapamięta".
Książka dojrzała, mocna i konkretna. Taka, jakie lubię najbardziej - i jakie zostawiają ślady w sercu, dotykają duszę, stawiają pytania i wskazują na odpowiedzi. Książka mądra i napisana pięknym, literackim językiem. 
Książka o tym, jak jedna chwila może zmienić całe życie. Książka o takich samych jak my ludziach - i książka dla zwykłych, jak my ludzi.



Premiera tej cudownej powieści odbyła się w moim mieście. Biblioteka u nas działa prężnie, dużo się dzieje i ciągle są jakieś niespodzianki. Zawsze - miłe.
Wystrój sali przypominał niemalże kajutę statku; były sieci, był żagiel, była skrzynia skarbów; gdzieniegdzie widac było kapoki, z kąta wyglądał parasol plażowy, a ściany zdobiły piękne fotografie morza, mew, plaży, wydm i kutrów rybackich.
Rozmowę o książce poprowadziła Joanna Maria Chmielewska, autorka m.in. przepięknej powieści "Poduszka w różowe słonie" i książek dla dzieci.
Rozmowa snuła się jak zaczarowana, i gdyby nie zapadająca za oknami ciemność, nikt nie zauważyłby upływu czasu. Naprawdę było wspaniale.
Pytania były jak to się mówi - w punkt. Dokładnie wpasowane i "skrojone na miarę". Odpowiedzi - nie miały sobie równych i słuchało się tego jak ... aneksu do powieści, dodającego książce smaku i wyostrzającego apetyt - tym, którzy przed premierą jej nie przeczytali.



Dlaczego - tutaj, na blogu, gdzie zazwyczaj piszę o innych sprawach, gdzie stałym gościem jest Wędrowny Anioł i gdzie czasem pojawia się zaduma i zamyślenie, nagle - taka minirelacja z elementami recenzji?
Kiedyś Monika A. Oleksa powiedziała, że jeśli gdzieś nam jest dobrze i spotyka nas coś dobrego, to powinniśmy się tym dzielić.
Dlatego.
Spotkanie z tą powieścią i jej autorką; udział w tym spotkaniu, możliwość zobaczenia, posłuchania i dotknięcia tych wszystkich cudowności - jest takim dobrem, którym nie podzielić się po prostu nie wolno.

Moniko, Joasiu, moja Biblioteko - dziękuję :)

niedziela, 4 listopada 2018

Na co czekasz?

Rozświetlił się mój listopad i rozjaśnił wszystko dookoła. Na cmentarzu tyle zniczy, jakby niebo zrzuciło wszystkie gwiazdy na ziemię. Jasno i ciepło się zrobiło i nawet tak jakby - radośniej, choć to dzień zaduszny, i zaduma, i zamyślenie, i ciszy więcej niż zwykle.
Ale - radośniej.
Szept modlitw znad grobów unosił się wysoko i otulał sobą całe miasto i wszystkich - żyjących tutaj, i Żyjących Tam, już na zawsze.


To taka tajemnica, której jak byśmy nie dotykali, nigdy nie dotkniemy do końca. Wymyka się naszym ludzkim wyobrażeniom, naszemu ziemskiemu spojrzeniu i naszej człowieczej wyobraźni. Nie pojmiemy, póki nie doświadczymy. "Ani oko nie widziało...", więc nie ma co wyciągać najbardziej zmyślnych słów, nie podołamy tej rzeczywistości, bo ona Boża, nie ludzka.
Są tacy, którzy próbują. Wśród nas też znajdzie się co i rusz ktoś, kto zaneguje, zwątpi, zamknie oczy, podkręci muzykę na "głośniej"... 
To nic nie zmieni. Prawda się obroni. Bo jest prawdziwa, a nie złudna, ulotna, efemeryczna.
Jak Życie Wieczne.


Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...