niedziela, 22 lipca 2018

Nieodebrane połączenie ;)

To była jakaś paranoja.
Telefon odzywał się chyba dziesiąty raz, a ona ciągle miała zajęte ręce. A to trzymała akwarium, bo średni junior postanowił wytrzeć kurze na regale, zwłaszcza pod rybkami, a to siedziała na drabinie i pucowała żyrandol. A potem – co ją podkusiło? – postanowiła umyć okno w salonie, więc znowu nie mogła odebrać połączenia. 

Piotr podejrzliwie patrzył to na komórkę, to na Milenę, nie mogąc się zdecydować, co go bardziej denerwuje. 

W końcu wypalił:
- Nie odbierzesz? Może to coś ważnego?

- Ważne to będzie, jak przestaniesz mnie sprawdzać – odburknęła Milena, wciąż jeszcze zła na Piotra po ostatnim zajściu.
- Ja sprawdzać? Ja cię sprawdzam? – zaperzył się mąż Mileny i ojciec ich trójki dzieci. – Przecież tylko zapytałem, czy nie odbierzesz? Czy ty zawsze musisz się kłócić? – sięgnął po pytanie, które w tym domu przez ostatnie trzy dni wybrzmiało chyba ze sto razy.
- Nie zawsze muszę – Milena ze stoickim spokojem sprawdzała, czy nie zostały smugi na szybie – tylko wtedy, gdy mnie sprowokujesz. Czyli – prawie za każdym razem. – uśmiechnęła się do siebie, choć w środku wszystko się w niej gotowało. – Podaj mi płyn do okien.
Piotr bez słowa sięgnął po stojącą na stole butelkę i podał ją swojej żonie. Kochał Milenę i był o nią bardzo zazdrosny. Nie wyobrażał sobie życia bez niej i denerwował się za każdym razem, kiedy dzwonił jej szef, jej asystent, któryś z jej wysoko postawionych klientów. No, owszem, przesadził. Zrobił jej karczemną awanturę przy teściach, oskarżył prawie o zdradę, zagroził pozwem rozwodowym. Ok., jego wina. Ale każdy normalny facet tak by się zachował, jakby jego żona przez telefon mówiła do kogoś „kochanie” i „skarbie”.
Kto mógł wiedzieć, że dzwonił ich najmłodszy syn?

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...