niedziela, 30 września 2018

Na pograniczu

Wyrwało mi się dzisiaj serce.
Tak długo zamknięte w domu, w pokoju ze spuszczonymi roletami, że prawie zapomniało, jak to jest - poczuć wiatr, zimne powietrze, krople deszczu, drobinki mgły.
Wyrwało się i nie dało sobie wytłumaczyć, że może nie iść, że po co, że gdzie.
Słońce oślepiało jak szalone, ale serce nie dawało się przekonać.






Dymy z kominów domów i bloków snuły się tak nisko nad ziemią, że szło się jak po chmurach, które rozstępowały się na chwilę, poruszone niespokojnym porywem wiatru, a potem uciszone znów brały w posiadanie całą ulicę, spowijając ją i kołysząc w swoim rytmie. 
Miasteczko usypiało.
Mgła nad polami na widnokręgu gęstniała, ale przy zachodzącym słońcu, stawała się coraz mniej widoczna. 



Każdy oddech na długą chwilę zostawiał ślad w zimnym powietrzu, zranionym ciepłym tchnieniem ludzkiego serca.

Wracamy?
Niewidocznie przytaknęło. Wracamy. 
To był dobry dzień.

piątek, 28 września 2018

Wędrowny Anioł (II)

Dzisiaj znów poderwał się do lotu, jakby chciał odfrunąć mimo zamkniętego okna. Wiedziona jakimś niezrozumiałym porywem serca, po powrocie do domu, zanim jeszcze zagrzałam dłonie o kubek gorącej herbaty, zajrzałam do pokoju. Był tam, gdzie go zostawiłam. Kołysał się lekko, jakby w takt niesłyszalnej muzyki i wirował, a razem z nim - powietrze, które go otulało i unosiło. W powietrzu było czuć tajemnicę, ale nie można było jej uchwycić ani jej dotknąć. Wymykała się, klucząc między półkami pełnymi książek i chichotała żartobliwie, a kiedy udawało się jej schować, wybuchała śmiechem, od którego jeszcze mocniej drżało powietrze. Herbata na kuchennym stole wystygła, a niebo poszarzało, chwytając rozpaczliwie ostatnie promyki zachodzącego słońca, jakby chciało wydłużyć dzień o choć kilka minut.















W pokoju powietrze wciąż wirowało. Skrzące się w blasku aureoli Wędrownego Anioła drobinki kurzu tańczyły dostojnego walca opadając, aby zaraz potem się unieść do góry, a nieliczne już tego wieczoru ptasie trele wtórowały im w tym tańcu, chcąc mieć w udział w tym misterium.

Wędrowny Anioł.
Dokąd mnie jeszcze zaprowadzi?

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...