wtorek, 27 lutego 2018

Klara (I)

- Nigdy nie będę taka jak ona, słyszysz? Nigdy!

 Słowa, jakie wykrzyczały jej wykrzywione usta, raniły jego serce. Przecież on nigdy nie pomyślał nawet przez chwilę, aby ją do kogokolwiek porównywać. Dla niego ona była jedyną kobietą na świecie. Nieważne, że nie znali się długo - dla niego właśnie Klara była tą, którą szukał. Znalazł. Mógł zwolnić.

Klara.
Spotkał ją przypadkiem, w jakimś maleńkim sklepiku ze starociami. Uparł się, że kupi ojcu taki stary, ręczny młynek do kawy, jaki zawsze ojciec chciał mieć. Był smakoszem kawy - i miał słabość do staroci. Kuba chciał upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Był chyba wszędzie. To było ostatnie miejsce, gdzie miał nadzieję znaleźć prezent dla ojca, choć - jak sam się przed sobą przyznawał - jego nadzieja chwiała się już mocno w posadach. Wszedł tam, otwierając ciężkie, drewniane drzwi i schodząc po skrzypiących, drewnianych schodach ostrożnie w dół. Sklepik nazywał się tak, jak miejsce, gdzie się znajdował: "Po schodkach".
I tam był ten młynek.
Tam też była Klara. Stała za ladą, czyszcząc swoje okulary niewielkim kawałkiem flaneli. Kuba nie wiedział, co powiedzieć. Zapytanie o młynek do kawy wydawało mu się nie na miejscu. Nie pyta się dziewczyn o takie rzeczy. Można spytać o imię. Ale o młynek?
Klara wybawiła go z kłopotu. Zwyczajnie założyła okulary i uśmiechnęła się do niego.
- Czy mogę w czymś pomóc?
Kuba ugryzł się w język, żeby szczerze na to pytanie nie odpowiadać. Był absolutnie oczarowany jej urodą, jej głosem, jej uśmiechem - zbyt oczarowany, żeby móc logicznie rozmawiać. Wydusił tylko:
- Młynka szukam. Jest może? - powiedział i się zaczerwienił. "Zabrzmiało idiotycznie" - pomyślał i próbował się poprawić - Chodzi mi o taki stary, drewniany młynek do kawy dla mojego stare... yyy, znaczy, dla taty. "Ty palancie" - ta myśl była naturalnym następstwem tego zdania.
Klara roześmiała się.
- Nie wiem, czy dokładnie tego szukasz, ale mamy taki jeden tutaj... - powiedziała, schylając się, aby sięgnąć pod ladę. - Może być taki? - spytała, stawiając przedmiot na ladzie.



Kuba nawet na niego nie spojrzał. Wpatrzony w Klarę, kiwnął zamaszyście głową.
- Tak, właśnie takiego szukałem. Jest doskonały. Absolutnie. Kupuję. - kolejne słowa wyrzucał z siebie z prędkością pocisków karabinu maszynowego.
Klara spojrzała zdziwiona.
- Jesteś pewien? - spytała, delikatnie dotykając młynka i próbując zakręcić korbką.
- Tak, tak, jestem pewien. - Kuba postanowił nie dać się zbić z tropu. -Tak, na pewno.
- Skoro tak... - Klara sięgnęła po torebkę, delikatnie włożyła sprzedaną rzecz do środka, przewiązała jeszcze sznureczkiem i wręczyła chłopakowi. Ten wyjął pieniądze i położył na ladzie. Dziewczyna wzięła banknot, podziękowała i wydała resztę, dołączając do niej paragon.
Przez ostatnie kilkanaście sekund w sklepiku "Po schodkach" głośno dźwięczała cisza, w której było słychać głośne bicie serca Kuby i tykanie zegara, znajdującego się za plecami Klary.
Dopiero na zewnątrz, wraz z dopływem świeżego powietrza, Kubie wróciła zdolność myślenia. Decyzja, jaką podjął, była jedyną możliwą, jaką zakładał. Sprawdził, o której Klara zamyka sklepik i mocno postanowił, że chwilę wcześniej zjawi się tam z bukietem białych róż. 
O zawiniątku z młynkiem, jakie zostało na schodku, gdzie na chwilę przysiadł, po wyjściu ze sklepiku, zupełnie zapomniał.

piątek, 23 lutego 2018

Wszystko jest jakieś

Każdy dzień zaczyna się tak samo. Zazwyczaj - od budzika, otwarcia oczu, potem wstawić wodę na kawę, umyć się i ubrać... Kto pamięta, że pierwszą chwilę dnia trzeba poświęcić Bogu? Gdyby nie On, nas by nie było i dnia by nie było.
Potem mniej lub bardziej szybka kawa, może jakieś śniadanie - i do pracy. Do szkoły. Na miasto. Do samochodu. W podróż.
Wszystko jest jakieś. I wszystko jest po coś. Prawda stara jak świat.
Jakieś jest to nasze życie. I jakoś sobie radzimy. Lepiej lub gorzej. Potrafimy więcej albo mniej, ale jakoś to leci. I jakoś to będzie...
Byle do przodu. Byle jakoś było. I czasem jest byle jak...
Kto pamięta, że ma serce, którym trzeba coraz bardziej kochać, które jest zdolne do wielkich rzeczy, które ma słuchać, ma czuć, ma być żywe?

Życie - ma być z charakterem.













Serce nie ma być jakieś. Ono ma być dobre i mądre. Nie ma być tylko narządem podtrzymującym życie. 

Nie mamy żyć byle jak. Mamy żyć mądrze, i dobrze, i naprawdę - a nie na niby.
Słodkiego, miłego...?
Nie! Dobrego, mądrego, prawdziwego. Takiego życia nam życzę. Nam - bo sobie też.
Takiego, które jest po coś. I - które gdzieś NAPRAWDĘ prowadzi.




piątek, 16 lutego 2018

Czy wierzysz?


Są takie pytania, na które nie ma odpowiedzi.
I takie, które tej odpowiedzi nie potrzebują.

Czy wierzysz w to, człowieku, że Bóg umarł na krzyżu dla Twojego zbawienia - ten jeden, jedyny raz, wtedy tam na Golgocie - i dzięki temu Ty możesz żyć wiecznie? Czy wierzysz, że Jego jedno, jedyne: "Nie jak ja chcę, ale jak Ty, Ojcze" - zniszczyło bezpowrotnie plan, jaki miał Zły dla zniszczenia Ciebie, mnie i całego świata?
Czy wierzysz, że Krzyż - choć nieruchomy - jest najbardziej dynamiczną rzeczywistością, jaką znamy?



Sobie odpowiedz. W prawdzie, w ciszy. Może wieczorem na kolanach, przed snem. 
Spójrz w oczy Temu, który na krzyżu - i powiedz Mu, jak to jest z Twoją wiarą, z Twoim zaufaniem, z Twoim "fiat" na to, co każdego dnia Cię spotyka.
Widzisz w drobiazgach czułość Boga Ojca czy to dla Ciebie tylko miłe zbiegi okoliczności? 
Czy umiesz zauważyć, że rano na chwilę słońce wyszło zza chmur, i Jego promieniami Pan Bóg pogładził Cię po policzku, czy też skupiasz się na tym, że jednak przez większość dnia tego słońca nie było?
Czy wiesz, ile okoliczności musiało zaistnieć, żebyś rano mógł wstać, zjeść śniadanie, pójść do pracy? 

Tyle spotkań każdego dnia.
Tyle spojrzeń, gestów, słów.
Nasza codzienna praca.
Nasze, każdego dnia wykonywane, czynności.
Rutyna?
Uczyń z niej niepowtarzalną ceremonię. Dla własnego dobra. Dla dobra Twojego serca i duszy.

poniedziałek, 12 lutego 2018

Cisza i milczenie

Cisza.
Kiedy, po zachodzie słońca, zapada ciemność, kiedy gasną światła w oknach domów, kiedy gasną ekrany telewizorów, kiedy przychodzi sen - zapada cisza.
W tej ciszy słychać czasem niespokojny szept. Nasze wspomnienia, myśli nieujarzmione, nasze pragnienia i wyobrażenia - w ciemności - są głośne i nie dają się niczym uciszyć. Nie pomagają żadne kołysanki, żadne tłumaczenia i prośby. 

Cisza krzyczy - nie daje zasnąć, nie pozwala odpocząć, nie chce dać za wygraną i nie chce dać się pokonać. Nie chce się uciszyć.
Milczenie - działa inaczej.
Milczenie - może być złowróżbne, może być nic-nie-mówieniem ze strachu, z bólu, z zapętlenia się we własnej gonitwie myśli. Czasem - nie wiadomo co powiedzieć. 
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem?
Milczenie jest cnotą. I mądrością, kiedy interlokutor okazuje się być gburem, przepełnionym zemstą i nienawiścią człowiekiem, który chce - tym, co mówi - zniszczyć, zranić, rozszarpać.
Milczenie może być lekiem i - sposobem na to, aby zachować życie - to najważniejsze, życie serca i duszy. Życie, które jest centrum życia. I - które jest pełne.
Milczenie w ciszy. Takiej, która nie rani, nie niepokoi, nie napełnia lękiem, nie rodzi obaw.
Milczenie, które uspokaja, dodaje sił i otuchy, które wzmacnia i utwierdza.
Milczenie i cisza. Dwie siostry.

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...