niedziela, 30 września 2018

Na pograniczu

Wyrwało mi się dzisiaj serce.
Tak długo zamknięte w domu, w pokoju ze spuszczonymi roletami, że prawie zapomniało, jak to jest - poczuć wiatr, zimne powietrze, krople deszczu, drobinki mgły.
Wyrwało się i nie dało sobie wytłumaczyć, że może nie iść, że po co, że gdzie.
Słońce oślepiało jak szalone, ale serce nie dawało się przekonać.






Dymy z kominów domów i bloków snuły się tak nisko nad ziemią, że szło się jak po chmurach, które rozstępowały się na chwilę, poruszone niespokojnym porywem wiatru, a potem uciszone znów brały w posiadanie całą ulicę, spowijając ją i kołysząc w swoim rytmie. 
Miasteczko usypiało.
Mgła nad polami na widnokręgu gęstniała, ale przy zachodzącym słońcu, stawała się coraz mniej widoczna. 



Każdy oddech na długą chwilę zostawiał ślad w zimnym powietrzu, zranionym ciepłym tchnieniem ludzkiego serca.

Wracamy?
Niewidocznie przytaknęło. Wracamy. 
To był dobry dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...