czwartek, 10 stycznia 2019

Wędrowny Anioł (XI)



Dzisiaj spadło dużo śniegu.
Mój Wędrowny zapatrzył się na ośnieżone drzewa i na sople, zwisające z dachów i gałęzi.
Zamyślony długo siedział przy oknie.


- Myślałaś kiedyś, po co pada śnieg?
Biały, zimny puch, przykrywający wszystko warstwą lodu i mrozu, pozornie zabierający życie i niszczący to, co za to życie jest odpowiedzialne. Pod tą zimną, nieczułą pokrywą dzieją się jednak cuda. Wszystko zamiera i zapada w sen, aby wiosną ze zdwojoną siłą dać światu wszystko, czego ten oczekuje: życie, radość, kolory, nadzieję...

Wskazał palcem sople.


- Zobacz. Niby nic, woda. Daje życie, gasi pragnienie, obmywa. A kiedy zamarznie... może to życie zabrać. Czy to nie dziwne?
Zamilkł i, jakby sam sobie przytakując, pokiwał głową. Jego aureola rozbłysła milionem drobinek światła, odbitego od śnieżynek, które wirowały za oknem w rytm porywistego wiatru, opadając i wznosząc się, niby tajemnica, nigdy do końca nie odkryta.
Konary drzew, widoczne tuż za moim oknem, zaskrzypiały złowrogo, strasząc stadko sikorek, które przycupnęły nieopodal, szukając pożywienia. Tylko jedna z nich nie wystraszyła się i nie uciekła. 



Wczepiła się mocno w gałązkę i, przekrzywiając główkę, spojrzała na Wędrownego, który przyjaźnie pokiwał do niej ręką i poruszył skrzydłami, jakby chcąc jej pokazać, że jest jej przyjacielem, skoro też potrafi latać.
- Zobacz - szepnął - nie boi się mnie. Jest piękna, prawda?
Cicho zamknęłam drzwi. Wiedziałam, że Wędrowny jeszcze długo będzie siedział przy oknie, wpatrzony w zimowy krajobraz. I wiem, że na pewno kiedyś, gdy będę tego potrzebować, opowie mi o wszystkim. Nie wcześniej i nie później. Wtedy, gdy przyjdzie na to czas.


2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Pani Grażyno. Tak mi w sercu zagrało i tak się złożyły słowa... Wędrowny Anioł czasem pozwala o sobie troszeczkę opowiedzieć. Dziękuję za Pani obecność na moim blogu...

      Usuń

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...