niedziela, 10 marca 2019

Wędrowny Anioł (XII)

- Zobacz, ciepło się robi. Chyba idzie wiosna, jak myślisz? - mój Wędrowny jak zwykle nie bawił się we wstępy i budowanie napięcia. Mówił lekko i swobodnie, jakby chciał słowami rozjaśnić nieco zaciągnięte chmurami niebo i zachęcić słońce, aby wyjrzało i choć przez chwilę ogrzało jeszcze zziębniętą ziemię.




Nie odrywał wzroku od nieba, oczekując na promienie niosące ciepło i światło, ale jednocześnie rozglądał się po całej, widocznej z okna mojego pokoju, okolicy. Zapatrzenie Wędrownego Anioła było jak magnes, który przyciąga, i jak lustro, w którym odbija się tylko to, co dobre i piękne. 
Mimo zachmurzonego nieba było naprawdę pięknie. Wiatr muskał gałązki drzew, które odwdzięczały się za tą pieszczotę tańcem mieniących się wszystkimi kolorami tęczy kropelek deszczu, który dopiero co przestał padać.



W ogródku u sąsiadki widać było już kwitnące krokusy, które przekornie wychyliły żółte kwiatki, ciekawie rozglądając się wokół, nie zwracając na śnieg, który - kusą już nieco sukienką - próbował je przykryć i schować przed oczyma tych, którzy coraz niecierpliwiej wypatrywali wiosny i coraz bardziej tęsknili za wszechobecną zielenią.



Na drzewach nieśmiało zaczęły się pojawiać pierwsze pączki listków, na widok których Wędrowny uśmiechnął się szeroko, a jego usta poruszyły się bezgłośnie, szepcząc niesłyszalną ludzkim uchem modlitwę. 
Dziękował za życie, za wiosnę, za piękno, a słońce, którego promienie prześwitywały przez gałęzie drzew, dołączyło do tego dziękczynienia, poruszając tym całe niebo.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...