wtorek, 26 marca 2019

Wędrowny Anioł (XIII)

- Lubię wracać.
To jedno krótkie zdanie spowodowało, że spojrzałam na Niego z zainteresowaniem. Zauważył to. Uśmiechnął się z pobłażliwością, jak się uśmiecha na widok dziecka, które rozgląda się na wszystkie strony i zadaje mnóstwo pytań, nie czekając na odpowiedź.


- Wraca się tam, gdzie jest dobrze. I tam, gdzie jest dom, gdzie są bliscy. Tam, gdzie jest ciepło, nawet jak jest awaria ogrzewania - pozwolił sobie na delikatny żart.

Ostatnio taki był.
Częściej się uśmiechał, czasem powiedział jakiś subtelny żart, od którego robiło się jeszcze sympatyczniej, choć sama jego obecność zawsze była odświętna i radosna.
Częściej też się odzywał, ale zawsze nigdy nie pozwalał, aby zbyt wiele słów przesłoniło to, co można było dostrzec i zauważyć tylko w ciszy.






Lekko i delikatnie zatoczył dookoła dłonią.
- Zobacz. Wiosna przychodzi powoli i bez fajerwerków, ale przychodzi. Krokusy, śnieg już tylko w wyższych partiach gór. Czujesz ten zapach?
W powietrzu było coś takiego, czego nie umiałam nazwać. Jak jakaś tajemnica, nieznana ale budząca ciekawość i intrygująca. 

Wędrowny dotknął mojego ramienia i wzrokiem wskazał, gdzie należy spojrzeć. Na niebie rysowało się kilka białych ścieżek przelatujących samolotów. Dwie z nich zbliżały się do siebie, ale ostatecznie się nie spotkały i każda z nich zostawiała swój ślad, jedna niżej, droga wyżej.



- Zobacz. Nie zawsze spotkania w pół drogi wychodzą nam na dobre. Czasem trzeba ustąpić i zejść ze ścieżki, którą wędruje ktoś inny. 
Oboje w milczeniu obserwowaliśmy niebo, naznaczone śladami ścieżek i dróg, które na szczęście się nie spotkały. Kiedy nasyciliśmy nasze oczy, Wędrowny powtórzył:
- Lubię wracać. Powroty są potrzebne, żeby docenić to, czego na co dzień się nie dostrzega.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...