sobota, 1 czerwca 2019

***


Była podekscytowana do granic możliwości. Paweł zaprosił ją na kolację. Do restauracji, gdzie podawano najlepsze wino i wyśmienite jedzenie, gdzie była muzyka na żywo i gości obsługiwali przystojni kelnerzy z czerwoną serwetką przewieszoną przez ramię. Rezerwacje trzeba było tam robić tydzień wcześniej; Paweł pomyślał o wszystkim, więc widać było, że bardzo się postarał. Na pewno przemyślał swoje postępowanie, myślała, będzie chciał jej wszystko wynagrodzić i wszystko zacznie się układać. Powoli, ale będzie coraz lepiej.
Małgorzata długo stała przed lustrem. Najpierw nie mogła się zdecydować, która sukienkę włożyć, potem przymierzyła kilka par kolczyków. We wszystkim czuła się dobrze. Znała gust Pawła, wiedziała o jego upodobaniach, ale mimo to chciała tego wieczoru zabłysnąć i go zaskoczyć. Chciała mu się podobać. Chciała, żeby nie mógł oderwać od niej oczu.


Dzień wcześniej zadzwonił.
- Cześć. Masz jakieś plany na jutro?
- Czemu pytasz? – odezwała się zaskoczona.
- Zapraszam cię na kolację. Barokowa. Wiesz gdzie? Bądź przed 18.00
- Trafię. Będę.
Właściwie nie wiedziała, czego się spodziewać, nie chciała się nastawiać, ale wyobraźnia sama podsuwała pyszne obrazy: sala z kominkiem, doskonała kuchnia, ciepły nastrój. Tak bardzo chciała poczuć się w swoim małżeństwie jak we własnym domu. Taka kolacja, przy świecach i delikatnej muzyce mogłaby być niezłym początkiem tego jej nowego małżeństwa. Takiego nowego – starego. Takiego innego, docenianego i potrzebnego, takiego naprawdę ich. Pełnego ciepła i zrozumienia, namiętności i pożądania, miłości i bezgranicznego zaufania.
Mała czarna doskonale pasowała na tą okazję. Jeszcze rzut oka na zegarek i można wychodzić. Taksówka stoi przed wejściem. Miły, milczący kierowca i obietnica wieczoru, która z każdym kilometrem była bliższa i coraz bardziej wyczekiwana.
Zdawkowe – reszty nie trzeba. Delikatny uśmiech. Muśnięcie warg czerwoną szminką. Na wyczucie, bez lusterka.
- Miała pani rezerwację?
- Tak, mąż pewnie już na mnie czeka. Moje nazwisko Pawlik.
To się dzieje. To naprawdę się dzieje. Niech się dzieje.
Mówił, jak pięknie wygląda. Patrzył na nią z uśmiechem, pilnował, aby w jej kieliszku nie zabrakło wina, zabawiał rozmową. Był elegancki i czuły, męski i – był idealny. Te trzy godziny upłynęły nie wiadomo kiedy, a potem się okazało, że Paweł miał jeszcze jedną niespodziankę. Cudowny hotel, piękny, tonący w kwiatach apartament („wiesz, że mówią o tym miejscu – królewski? Jesteś dziś moją królową”), szampan, światło świec. Szalony wieczór i niezapomniana noc. Spragniony mężczyzna i gotowa na wszystko dla niego kobieta.
Rano telefon.
- Nie, jeszcze nie. Nie dzwoń, mówiłem, że załatwię, to załatwię. Dam znać. Cześć.
- Kto to był? – Małgorzata nie otwierała oczu, ale czuła obecność swojego męża w pokoju. Czuła jeszcze ciepło jego ciała tuż obok, musiał wstać dosłownie przed chwilą.
- Nikt ważny, to z pracy. Pytali, czy dziś wracam. Powiedziałem, że nie. – Paweł wsunął się pod kołdrę tuż obok i i przytulił ją do siebie. – powiedziałem, że mam teraz ważniejsze rzeczy.
Z hotelu wyszli bardzo późnym popołudniem. Przytuleni i ciągle jakby zakochani, jakby dopiero się poznali i nie mogli się sobą nacieszyć.
Bajka skończyła się dwa dni później.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Pani Grażyno NIezawodna :) Nie mogę niczego obiecać. Wiem tyle, ile zostało mi dane.
      Napisałam te słowa prawie z marszu, nawet się nie zastanawiając, jak to możliwe, że - ot! siadam i piszę. Jestem pewna, że to nie jest początek tej opowieści - ale na pewno - ciąg dalszy też jest, tyle że jeszcze nic i nim nie wiadomo. Ale obiecuję, że jak tylko coś będę wiedzieć, to od razu dam znać. Serdecznie Panią pozdrawiam :)

      Usuń

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...