Była
podekscytowana do granic możliwości. Paweł zaprosił ją na kolację. Do
restauracji, gdzie podawano najlepsze wino i wyśmienite jedzenie, gdzie była muzyka
na żywo i gości obsługiwali przystojni kelnerzy z czerwoną serwetką
przewieszoną przez ramię. Rezerwacje trzeba było tam robić tydzień wcześniej;
Paweł pomyślał o wszystkim, więc widać było, że bardzo się postarał. Na pewno
przemyślał swoje postępowanie, myślała, będzie chciał jej wszystko wynagrodzić
i wszystko zacznie się układać. Powoli, ale będzie coraz lepiej.
Małgorzata
długo stała przed lustrem. Najpierw nie mogła się zdecydować, która sukienkę
włożyć, potem przymierzyła kilka par kolczyków. We wszystkim czuła się dobrze.
Znała gust Pawła, wiedziała o jego upodobaniach, ale mimo to chciała tego
wieczoru zabłysnąć i go zaskoczyć. Chciała mu się podobać. Chciała, żeby nie
mógł oderwać od niej oczu.
Dzień
wcześniej zadzwonił.
-
Cześć. Masz jakieś plany na jutro?
-
Czemu pytasz? – odezwała się zaskoczona.
-
Zapraszam cię na kolację. Barokowa. Wiesz gdzie? Bądź przed 18.00
-
Trafię. Będę.
Właściwie
nie wiedziała, czego się spodziewać, nie chciała się nastawiać, ale wyobraźnia
sama podsuwała pyszne obrazy: sala z kominkiem, doskonała kuchnia, ciepły
nastrój. Tak bardzo chciała poczuć się w swoim małżeństwie jak we własnym domu.
Taka kolacja, przy świecach i delikatnej muzyce mogłaby być niezłym początkiem
tego jej nowego małżeństwa. Takiego nowego – starego. Takiego innego,
docenianego i potrzebnego, takiego naprawdę ich. Pełnego ciepła i zrozumienia,
namiętności i pożądania, miłości i bezgranicznego zaufania.
Mała
czarna doskonale pasowała na tą okazję. Jeszcze rzut oka na zegarek i można
wychodzić. Taksówka stoi przed wejściem. Miły, milczący kierowca i obietnica
wieczoru, która z każdym kilometrem była bliższa i coraz bardziej wyczekiwana.
Zdawkowe
– reszty nie trzeba. Delikatny uśmiech. Muśnięcie warg czerwoną szminką. Na
wyczucie, bez lusterka.
-
Miała pani rezerwację?
-
Tak, mąż pewnie już na mnie czeka. Moje nazwisko Pawlik.
To
się dzieje. To naprawdę się dzieje. Niech się dzieje.
Mówił,
jak pięknie wygląda. Patrzył na nią z uśmiechem, pilnował, aby w jej kieliszku
nie zabrakło wina, zabawiał rozmową. Był elegancki i czuły, męski i – był
idealny. Te trzy godziny upłynęły nie wiadomo kiedy, a potem się okazało, że
Paweł miał jeszcze jedną niespodziankę. Cudowny hotel, piękny, tonący w
kwiatach apartament („wiesz, że mówią o tym miejscu – królewski? Jesteś dziś
moją królową”), szampan, światło świec. Szalony wieczór i niezapomniana noc.
Spragniony mężczyzna i gotowa na wszystko dla niego kobieta.
Rano
telefon.
-
Nie, jeszcze nie. Nie dzwoń, mówiłem, że załatwię, to załatwię. Dam znać.
Cześć.
-
Kto to był? – Małgorzata nie otwierała oczu, ale czuła obecność swojego męża w
pokoju. Czuła jeszcze ciepło jego ciała tuż obok, musiał wstać dosłownie przed
chwilą.
-
Nikt ważny, to z pracy. Pytali, czy dziś wracam. Powiedziałem, że nie. – Paweł
wsunął się pod kołdrę tuż obok i i przytulił ją do siebie. – powiedziałem, że
mam teraz ważniejsze rzeczy.
Z
hotelu wyszli bardzo późnym popołudniem. Przytuleni i ciągle jakby zakochani, jakby
dopiero się poznali i nie mogli się sobą nacieszyć.
Bajka
skończyła się dwa dni później.
Czekam na więcej...
OdpowiedzUsuńPani Grażyno NIezawodna :) Nie mogę niczego obiecać. Wiem tyle, ile zostało mi dane.
UsuńNapisałam te słowa prawie z marszu, nawet się nie zastanawiając, jak to możliwe, że - ot! siadam i piszę. Jestem pewna, że to nie jest początek tej opowieści - ale na pewno - ciąg dalszy też jest, tyle że jeszcze nic i nim nie wiadomo. Ale obiecuję, że jak tylko coś będę wiedzieć, to od razu dam znać. Serdecznie Panią pozdrawiam :)