środa, 5 czerwca 2019

Wędrowny Anioł (XXI)

Znów mnie zaskoczył.
Usłyszałam łopot skrzydeł tuż za oknem i zobaczyłam, że unosi się niesiony falami drgającego od upału powietrza. Kiedy wszystkie stworzenia chowały się przed słońcem, szukając choć skrawka cienia, On bujał się radośnie i wystawiał ku słońcu twarz, która jeszcze bardziej promieniała i rozświetlała i tak bardzo jasny dzień.

- Dlaczego nie patrzysz na Słońce? - zapytał i uniósł rękę. Myślałam, że wskaże mi ognistą kulę nad jego głową, a on pokazał mi wieżę nieodległego kościoła.
- Jego pragnieniem jest przebywać z tobą twarzą w twarz, patrzeć na ciebie i cieszyć się twoją obecnością.
Znów mnie zaskoczył.
PIerwsza wzmianka o słońcu spowodowała, że odruchowo zmrużyłam oczy i zasłoniłam dłonią twarz. 



Dotknął mojego ramienia.
- Nie bój się. To płomień, który nie parzy, ogień, który nie niszczy i światło, które nie oślepia.
To raczej Płomień który ogrzewa, Ogień, który rozpala i Światło, które wskazują właściwą drogą. Tę, która prowadzi do Domu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...