Otaczają nas słowa.
Początki zdań, niedokończone, zostawione ku domysłom, niedbale powiedziane, niewyraźne, niejednoznaczne. Wiadomości tekstowe, jakie wysyłamy codziennie z telefonów komórkowych, bez przecinków, kropek i polskich znaków.
W pojazdach komunikacji miejskiej, w pociągach dalekobieżnych, w parku na spacerze (zdumiewa mnie widok młodych osób, wysyłających SMS bez patrzenia na klawiaturę. Piszą - jednocześnie rozglądając się wokół).
Piszemy setki takich esemesów dziennie - i mijamy się każdego dnia, nie spotykając się twarzą w twarz, nie uśmiechamy się do siebie, nie rozmawiamy ze sobą.Żyjemy sam na sam. Z komórką - namiastką rozmową, przed ekranem komputera - namiastką spojrzenia w oczy, uśmiechu. Tylko wciąż brakuje nam ciepła, bliskości, obecności i spokoju.
"Daj mi święty spokój!" - krzyczymy, kiedy ktoś przerywa nam pisanie kolejnego esemesa. Święty spokój. Święty - to nie byle jaki. To taki spokój z wyższych sfer, dla wybranych, dla niektórych, tylko dla nielicznych.
Taki doskonały i nie-do-ruszenia.
Czy naprawdę chcemy mieć święty spokój?
Jest na to świetny sposób: jeśli chcemy mieć święty spokój, wystarczy go poświęcić... na spotkanie z kimś potrzebującym, na rozmowę z kimś bliskim, na rodzinny obiad, na wizytę w szpitalu u chorego znajomego.
Serdecznie polecam.
Przy wystarczającej częstotliwości - gwarantuję wszystkim, którzy się na to zdecydują, że po jakimś czasie - święty spokój zawsze będzie spokojem po-święconym.
Początki zdań, niedokończone, zostawione ku domysłom, niedbale powiedziane, niewyraźne, niejednoznaczne. Wiadomości tekstowe, jakie wysyłamy codziennie z telefonów komórkowych, bez przecinków, kropek i polskich znaków.
W pojazdach komunikacji miejskiej, w pociągach dalekobieżnych, w parku na spacerze (zdumiewa mnie widok młodych osób, wysyłających SMS bez patrzenia na klawiaturę. Piszą - jednocześnie rozglądając się wokół).
Piszemy setki takich esemesów dziennie - i mijamy się każdego dnia, nie spotykając się twarzą w twarz, nie uśmiechamy się do siebie, nie rozmawiamy ze sobą.Żyjemy sam na sam. Z komórką - namiastką rozmową, przed ekranem komputera - namiastką spojrzenia w oczy, uśmiechu. Tylko wciąż brakuje nam ciepła, bliskości, obecności i spokoju.
"Daj mi święty spokój!" - krzyczymy, kiedy ktoś przerywa nam pisanie kolejnego esemesa. Święty spokój. Święty - to nie byle jaki. To taki spokój z wyższych sfer, dla wybranych, dla niektórych, tylko dla nielicznych.
Taki doskonały i nie-do-ruszenia.
Czy naprawdę chcemy mieć święty spokój?
Jest na to świetny sposób: jeśli chcemy mieć święty spokój, wystarczy go poświęcić... na spotkanie z kimś potrzebującym, na rozmowę z kimś bliskim, na rodzinny obiad, na wizytę w szpitalu u chorego znajomego.
Serdecznie polecam.
Przy wystarczającej częstotliwości - gwarantuję wszystkim, którzy się na to zdecydują, że po jakimś czasie - święty spokój zawsze będzie spokojem po-święconym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz