czwartek, 2 sierpnia 2018

Klara (VIII)

Niepewność. Niepokój. Jakaś niewiadoma. Zaciemniona rzeczywistość. Przesłonione postrzeganie. Nie znajdowała słów, aby nazwać swoje emocje. Była pewna tylko tego, że nie były dobre. Ale nie wiedziała, skąd one, dlaczego – i dlaczego akurat teraz tak mocno dawały się we znaki. Mogła przypuszczać, podejrzewać, ale – nie miała pewności, czy jej myśli podążają w dobrym kierunku i czy słowami, gdyby je dopuściła do głosu, będzie umiała umiejętnie nazwać to, co się w niej zbudziło i co uwierało jak nieznośny kamyk w za ciasnym bucie.
Zbudziło… Nie – „powstało” ani nie „narodziło się”. Zbudziło. Czyli – musiało już w niej mieszkać. Odkrycie tej oczywistej rzeczy podziałało na nią jak bicz, którego koniec smagał jej serce i jej duszę, a każde uderzenie było jak ogień i jak rozpalone żelazo. Bolało. Kurczyła się w środku tak bardzo, że czuła, że jeszcze chwila i rozsypie się jak garstka piasku i nie będzie jej, zniknie całkiem i  na zawsze.
Na policzkach poczuła łzy. I to był jej ratunek. Płakała tak, jak chyba jeszcze nigdy, a każda łza była niby kropla życiodajnej wody i łyk świeżego powietrza. Długi szloch wstrząsał jej ramionami, a dłonie nie były w stanie zatamować tego płaczu. Krzyknęła, kiedy poczuła dotyk czyjejś ręki na ramieniu.

***

Otworzyła oczy. Poduszka była cała mokra. To był sen. Z jednej strony – odczuła ulgę, ale wiedziała, że nie uda się jej tak szybko z niego otrząsnąć. Był tak bardzo realny, że aż bolał. Wyciągnęła rękę i zapaliła lampkę na biurku. Przez lekko uchylone drzwi do jej pokoju wpadała smużka światła. Wstała powoli. Dziadek nie spał. Siedział w fotelu i czytał książkę.
- Dziadku, co się stało? Dlaczego nie śpisz? – Klara była poważnie zaniepokojona. Dziadek był dla niej najważniejszy na świecie, dlatego zauważała każdy drobiazg inny niż zazwyczaj. To ona miewała inne godziny snu, wracała do domu o różnych porach dnia, jadała też różne rzeczy, w różnych miejscach i… w różnym towarzystwie. Dziadek żył tak, że obserwując jego krzątaninę, można było nastawiać zegarek. Szósta – pobudka. Siódma – śniadanie i leki. Ósma – wyjście do pracy. I tak codziennie oprócz niedzieli, kiedy także wychodził o ósmej, ale – na mszę do pobliskiego kościoła. Klara była tam z nim tylko raz. Kiedy w sobotę się zasiedziała przed komputerem albo przy książce, siódma rano w niedzielę był nieludzką porą do wstawania. Dziadek rozumiał i o nic nie pytał. Ale teraz siedział z książką w ręku mimo bardzo późnej pory.
- Dziadku, dobrze się czujesz?
Pan Władek spojrzał na wnuczkę z miłością.
- Martwisz się o mnie? Wszystko dobrze, po prostu się zaczytałem. Już idę spać, ty też wracaj do łóżka, Klarciu – uśmiechnął się do dziewczyny i wyciągnął do niej rękę, aby ją przytulić. Klara była piękną, młodą kobietą, ale nie unikała dziadkowych czułości. Tylko on ją przytulał, a kiedy zmarła babcia, także pan Władek potrzebował tej bliskości. Potrzebowali siebie oboje i pomagali sobie jak tylko potrafili.
Klara bez słowa wtuliła się w dziadkowe ramiona. Znowu poczuła łzy pod powiekami.
-Kochanie, płaczesz? Czemu płaczesz? – pan Władek delikatnie odsunął wnuczkę od siebie i spojrzał w jej oczy. – Co się stało?
- To nic dziadku, przejdzie, to nic – Klara próbowała unikać dziadkowego wzroku, ale wiedziała, że pan Władek dopnie swego. Zawsze tak było. Jak chciał się czegoś dowiedzieć, to drążył, dopóki mu wszystkiego nie powiedziała.
- Dziadku, a możemy o tym porozmawiać jutro? Rano wszystko ci opowiem, obiecuję.
Pan Władek spojrzał na zegarek.
- Dobrze, Klarciu, ale nie wywiniesz się, pamiętaj, że obiecałaś – żartobliwie pogroził jej palcem i z powrotem przyciągnął do siebie, aby utulić dziewczynę na dobranoc.
Klara nie odpowiedziała. Wtuliła twarz w pachnący sweter dziadka i zapragnęła, aby ta chwila nie skończyła się nigdy. Tak było jej dobrze.

PS. Tak, jak obiecałam, moi bohaterowie wrócili. To nie jest taki powrót, jakiego się spodziewaliśmy, ale cóż - to nie ja wymyślam tą fabułę. Ja jestem tylko kronikarzem...

1 komentarz:

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...