niedziela, 7 października 2018

Wędrowny Anioł (IV)

- Czym jest dla ciebie podążanie?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Siedział na półce nad moim biurkiem i wpatrywał sie we mnie tymi swoimi niebieskimi jak wieczorne niebo oczami. Delikatny, prawie niewidoczny uśmiech błąkał się po jego twarzy i patrzył na mnie w taki sposób, jakby wiedział, że nie znam odpowiedzi na to pytanie.
-Naprawdę chcesz o tym rozmawiać? - próbowałam zyskać trochę czasu - jest tyle ciekawszych tematów.
Jego śmiech był jak srebrzysty dzwoneczek, którego dźwięk uniósł się gdzieś nad naszymi głowami i szczelnie wypełnił pokój, aby przez uchylone okno wydostać się na zewnątrz. Był jak gaz rozweselający i jak wirus, który przemieniał w śmiech wszystko, czego dotykał. Słońce wyjrzało uśmiechnięte zza drzew, ptasi świergot zamienił się w wybuch wesołości, a drzewa zakołysały się w rytmie pogodnego wiatru, który poprosił do tańca całe stadko wróbli, ucieszonych tym wyróżnieniem.

- Czym jest dla Ciebie podążanie? - pytanie wróciło jak bumerang i już wtedy wiedziałam, że muszę odkryć odpowiedź. On też wiedział. I wiedział, że jeszcze tej odpowiedzi nie znam. 
Wiedział, że nie jest najważniejsze żeby usłyszeć odpowiedź na każde pytanie. Ważne, aby na istotne pytania wytrwale szukać odpowiedzi. I szukać jej bez względu na dziwne spojrzenia, na nieszczere słowa, na dystansujące gesty. Szukać, żeby odnaleźć. 
Chciałam go jeszcze o coś zapytać. Milczał jednak w taki sposób, że wiedziałam, że tej ciszy i tego milczenia nie wolno przerywać. 
Mój Wędrowny Anioł milczeniem mówił więcej niż tysiącem słów. Nie otwierał ust, ale jego myśli niemal widocznie układały się w wyrazy i zdania, przesuwając się powoli przed moimi oczami i znikając gdzieś pomiędzy ciszą a tysiącem pytań, jakie rodziły się w mojej głowie.
Wiedziałam, że nie zostawi mnie bez odpowiedzi. Trzeba było tylko cierpliwie poczekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...