niedziela, 21 października 2018

Wędrowny Anioł (VIII)

Rozkołysał się dzisiaj, jakby chciał strząsnąć z siebie resztki niedobrego snu.
Czy aniołom się śni? - zadałam pytanie, bardziej sobie niż Jemu. Usłyszał, bo podniósł głowę i otworzył oczy.
- Anioły nie zasypiają. One nigdy nie śpią, więc nie mają snów. Zawsze są obok, zawsze czuwają, zawsze są wierne i bliskie. Zawsze na wyciągnięcie ręki. I zawsze mają dobre zamiary. 
Są jak światło dnia - i jak światło latarni morskiej podczas sztormu. I we mgle.



I zawsze są. Jeśli tylko zechcesz.
Uśmiechnął się i znów zamknął oczy.
Był jak mędrzec, który nigdy mnie nie wyręcza, ale zawsze wskaże ścieżkę; nie otworzy drzwi, ale wskaże klamkę, niczego nie zrobi za mnie, ale będzie mi towarzyszył.
Zawsze blisko.
I nigdy nie zdradzi.

Słońce dotknęło aureoli Wędrownego swoim złocistym promieniem, a ona zalśniła tysiącem kolorów; roztańczyła powietrze i rozedrgała przestrzeń.
Kierowana odruchem zasłoniłam oczy; kiedy znów je otworzyłam, wszystko było tak, jak przedtem, tylko Wędrowny delikatnie kołysał się w powietrzu, jakby w takt niesłyszalnej muzyki i w rytm upływających nieubłagalnie minut, z których żadna nie była przypadkiem, ale pojawiła się dokładnie tu i teraz, jak w precyzyjnej układance, doskonale pasując do reszty elementów.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...