niedziela, 11 listopada 2018

Wędrowny Anioł (X)

Mój Wędrowny już nie jest sam.
Pojawiła się jakiś czas temu. Ubrana w lnianą sukienkę, z filuternie zmrużonymi oczami, z dziewczęco związanymi włosami ze sznurka i z koralikami na sukience, wyglądała prawie zwyczajnie, ale - nie tak, jak u Wędrownego - jej skrzydła były wysoko uniesione i doskonale widoczne. Mimo to - wyglądała na zagubioną i niepewną.
Wędrowny nic nie mówił, ale wiedziałam, że doskonale się rozumieją. W ciszy, jaka panowała w pokoju, dało się wyczuć harmonię i taką pełnię współistnienia, jaka jest możliwa tylko wśród aniołów.



Długo spoglądali na siebie, a na ich twarzach błąkał się uśmiech. Byli przyjaciółmi, zanim się spotkali. Nieśli swoje posłanie do ludzi, których spotykali w swojej drodze, która jest ich odwiecznym powołaniem.
Nie było w nich obojętności ani rezerwy. Rozumieli się doskonale bez żadnych słów, a ich skrzydła, tak różne, niosły obietnicę tego samego - że Wędrowne Anioły będą wszędzie tam, gdzie ktoś ich będzie potrzebował. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...