- Wierzysz w Boga?
Pytanie, jakie usłyszałam tego poranka było, jak mi się
wydawało, retoryczne. Nie wiedziałam, czemu mi je zadał. Odpowiedź była tak
oczywista, że nawet nie zamierzałam jej udzielać. On nie ustępował.
-Wierzysz?
- Przecież wiesz, że tak.
- A wierzysz Bogu?
Nie biernik, a celownik.
Wędrowny przysiadł obok mnie i zapatrzył się w okno, a ja
odsunęłam krzesło od biurka i spojrzałam na krzyż, umieszczony na ścianie
mojego pokoju.
Najbardziej dynamiczna rzeczywistość, jaką kiedykolwiek spotkałam, a jednocześnie – najbardziej stała i niezmienna.
Najbardziej dynamiczna rzeczywistość, jaką kiedykolwiek spotkałam, a jednocześnie – najbardziej stała i niezmienna.
Pytanie Wędrownego o wiarę przypomniało mi o mojej
codziennej modlitwie, o moich prośbach i o łzach, na które mógł patrzeć tylko
Chrystus na krzyżu. Czy ja wierzę Bogu?
Rozkołysany porywistym wiatrem czubek rosnącej nieopodal
jodły strząsnął z siebie szyszkę, która z impetem uderzyła w okno mojego pokoju. Drgnęłam zaskoczona tym nagłym
i niespodziewanym odgłosem.
Czy wierzę?
Promień słońca zamrugał porozumiewawczo zza chmury, po czym,
niby bawiąc się w chowanego, znów się skrył za obłokiem w kolorze
blado-buro-szarym, rozświetlając go jakby od środka tysiącem odcieni.
Wiem, że Bóg jest i że czuwa. Że Jest zawsze. Jest – to Jego
Przedwieczna Istota i Jego Imię. Wiem, że nigdy nie zasypia. I że nigdy nie
spuszcza nas z oka. Nigdy się nie niecierpliwi, zawsze kocha, nieustannie
błogosławi i wysłuchuje wszystkiego, co tylko chcemy mu powiedzieć.
Wiem.
Czy wierzę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz