wtorek, 18 czerwca 2019

Wędrowny Anioł (XXII)

Ta myśl przyszła nagle. Kiełkowała pewnie od jakiegoś czasu i wzrastała, nie niepokojona niczyim spojrzeniem ani obecnością, ale w moim umyśle pojawiła się jakby znikąd, nagle, bez uprzedzenia i od razu sprawiła, że serce natychmiast przyspieszyło kroku.
Moje ręce są puste.


Napełniane od chwili, gdy zaczęłam świadomie używać rozumu, w jednej chwili wydały mi się przeraźliwie puste i całkiem bezużyteczne.
Miotała się we mnie ta pustka, powodując poruszenie duszy i serca, wprowadzając zamieszanie w nieco już uporządkowanym świecie moich pragnień i powodując, że poczułam się jak mała dziewczynka w ogromnym, gęstym, ciemnym lesie. 



Wędrowny przypatrywał mi się w milczeniu, delikatnie chłodząc rozgrzane upałem powietrze ledwo widocznym ruchem skrzydeł. Spod przymkniętych powiek widać było źrenice jego oczu, w pięknym, intensywnym, błękitnym kolorze. Patrzył na mnie, ale jakby - przeze mnie; czytał w moim sercu, w moich myślach; dotykał swoim spojrzeniem moich pragnień i wyobrażeń. 
- Jeszcze tego nie rozumiesz?
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się delikatnie, życzliwie, bez cienia wyższości. Prawą dłonią dotknął mojego serca, a lewą położył na moim ramieniu. 
- Co masz, czego byś nie otrzymał? 


Pozwolił, żeby te słowa odbiły się echem w moim wnętrzu i dotknęły mojego serca, a potem dodał:
- Czemu chcesz dawać dary, które otrzymujesz - tak, jakby były one twoją zasługą?
Wiedziałam, że nie czeka na odpowiedź.
- Twoje ręce są puste, bo tylko Dawca Darów może je napełnić. Jeszcze tego nie wiesz?
Przynieś puste ręce przed ołtarz i złóż je tam w ofierze, a Pan napełni je darami.
Pan ma więcej niż rozdał. Nigdy o tym nie zapominaj.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...