niedziela, 21 lipca 2019

Co z tym Łokietkiem?




- W końcu przerwa! – Patryk Roztworowski padł bezwładnie na krzesło w małym pomieszczeniu, zwanym szumnie pokojem nauczycielskim. – Ileż można pracować bez chwili oddechu.

- Nie przesadzasz? – Klara, anglistka klas starszych, spojrzała na chłopaka z wyrzutem. – Toż to sama radość, móc obserwować, jak dzieciaki ćwiczą, skaczą przez kozła, grają w piłkę. Czy ty w ogóle pomyślałeś, co by było…

- Cześć pracy i chwała odpoczywającym! – okrzyk Kamila, historyka i specjalisty od WOS-u zagłuszył dalszą część wypowiedzi kobiety – o czym mowa? – zainteresował się widząc, że przerwał rozmowę.

- O tym, że młodzi ćwiczą na wychowaniu fizycznym u kolegi Patryka i że to sama radość móc prowadzić takie zajęcia. – usłużnie wyrecytowała Klara, nie dopuszczając wuefisty do głosu.

- Acha… - podrapał się w głowę Kamil – i to jest zdanie Patryka czy gdzieś to przeczytałaś?

Klara zaperzyła się.

- No wiesz? Jesteśmy odpowiedzialni za rozwój tych dzieci, więc to naturalne, że tak właśnie powinno być. Weźmy na przykład lekcje historii – Klara spojrzała z ukosa na Kamila, który o mało nie zakrztusił się łykiem wody – No sam powiedz, czy nie odczuwasz radości i satysfakcji, kiedy uczeń zadaje mądre pytania albo i kiedy udziela dobrych odpowiedzi?

- Ehm… no niewątpliwie – jeszcze pokasłując odparł historyk – cieszę się, że w ogóle udziela jakichkolwiek odpowiedzi. Albo kiedy zadaje pytania choćby w niewielkim stopniu związanie z tematem.

Klara uniosła brwi.

- To znaczy?

- No... – zastanowił się Kamil – na przykład dziś w czwartej padło pytanie, dlaczego król Łokietek miał takie idiotyczne nazwisko i czy nie próbował sobie go zmieniać w urzędzie stanu cywilnego.

- I co odpowiedziałeś? – zapytał Patryk, kiedy przestał się śmiać – próbował?

- Kto próbował i czego? – usiłowała dowiedzieć się polonistka Marta, która wpadła do pokoju w ostatniej chwili przed dzwonkiem – dobre było?

- Martusia, ty znów o jedzeniu? – Klara nie udawała oburzenia. – Jak można ciągle o tym samym?

Zabrzmiał dzwonek i wszyscy poderwali się z miejsc. Nie minęła nawet minuta, a w pokoju nie było nikogo i tylko niedopita herbata i mrugający monitor komputera świadczyły, że przed chwilą toczyło się tu normalne, belferskie życie, jak na każdej przerwie między czwartą a piątą godziną lekcyjną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Życie nie stoi w miejscu...

  Płomień maleńkiej świecy rozpalał się coraz bardziej. Z początku nieśmiało, a potem coraz odważniej wspinał się po jedwabnym sznureczku, o...